Adopcja przyjaciela – dobry pomysł czy fanaberia?

Poniedziałek. Siedzimy w drugim pokoju, a właściwie prawie leżymy. Przed nami ulubione Wysokie Obcasy. Dzień nie zdążył się jeszcze rozkręcić, toteż leniwie przerzucamy kartki, popijając kawę. Prawdę mówiąc, do końca dnia niewiele się zmieni, ale dziś nie będzie o tym. Nagle Magda mówi: patrz, jednym z trendów przyszłości będzie możliwość adopcji przyjaciół, tak, żeby w świetle prawa stanowili nasza rodzinę. Będziesz mogła mnie adoptować!

IMG_2302

Pomysł na pierwszy rzut oka szalony. Ale tylko na pierwszy. Zawsze miałam problem z tym, że nie ma sposobu, by „sformalizować” przyjaźń. Ale sformalizować nie po to, by móc nałożyć przyjaciołom smycz i związać ich ze sobą. Nie, nie. Po to, by móc okazać im swoje przywiązanie. Po to, by okazać im szacunek czyniąc częścią naszej rodziny. Po to, by móc się nimi chwalić. Po to, by w szpitalu mogli dowiedzieć się o nasz stan zdrowia. I na koniec, faktycznie, trochę po to, by nie mogli nas opuścić (strach przed porzuceniem to nasz największy straszak, kto twierdzi inaczej – kłamie, więc nie czarujmy się, byłoby to wygodne także z tego względu).

No bo jak to jest – rodzina – wiadomo – więzy krwi, nierozerwalne, chcesz czy nie chcesz jesteście ze sobą związani na życie. Nieraz te relacje dalekie są od miłości, a i tak próba zerwania więzów jest bardzo bolesna, nawet gdy konieczna. Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach często jesteśmy dużo bliżej ludzi, których sami wybraliśmy, których nikt nam nie „narzucił”. Nie bez powodu mówi się, że rodziny się nie wybiera. A przyjaciół tak! Ja wierzę w moc wyboru – skoro nikt mi nie kazał, a ja Cię wybrałam, to musi być ważne.

Kiedy kochamy, mamy możliwość okazania tego poprzez ślub – chcę być z Tobą już na zawsze, na dobre i na złe. Stajesz się moją rodziną, masz pełny dostęp do mnie i wszystkiego, co się ze mną wiąże. Tutaj również pole do manipulacji jest duże – niektórzy biorą ślub z miłości (ciągle mam nadzieję, że to większość!), ale wielu z nas robi to ze strachu przed samotnością, z chęci ucieczki z domu, z potrzeby osiągnięcia stabilizacji finansowej. Mimo, że rozwodów jest dziś tak wiele, instytucja małżeństwa ciągle ma się dobrze. A jeśli kocham moich przyjaciół, to co mogę zrobić? Nieformalnie wszystko. Formalnie nic.

Dlaczego adopcja przyjaciela to niezły pomysł?

Przyjaciele nie są z Tobą z konieczności – nie są Twoją rodziną. Nie mają żadnego interesu w byciu obok, a jeśli nawet tak jest, to takie rzeczy szybko wychodzą na jaw. Wątpię, by ktoś, kto lubi Cię tylko dlatego, że pracujesz dla Billa Gatesa był gotów podjąć się adopcji lub zostać przez ciebie adoptowanym. Z przyjaciółmi nie jesteś dla pieniędzy, z przymusu, ani dla świetnego seksu (pomijając instytucję „friends with benefits” ;-)). Ilu eks partnerów jest teraz przy Tobie? Pewnie niewielu. Mimo, że kiedyś byliśmy przekonani, że to najbliżsi nam na świecie ludzie. A przyjaciele? Mimo, że znamy się jak łyse konie, także z tych najgorszych stron, a tak naprawdę średnio raz w tygodniu nie możemy na siebie patrzeć, skoczylibyśmy za sobą w ogień. I nikt nikogo nie rzucił za to, że nie spełnił jego oczekiwań, przytył, za mało zarabia albo lubi trzy razy w tygodniu, a nie pięć.

Adopcja przyjaciela brzmi jak z filmu science-fiction, ale ja to kupuję. Bo przyjaźń to nie tylko przyjemność, wspólne plotkowanie, granie w squasha i hektolitry wina. To także odpowiedzialność, lojalność, rezygnacja ze swoich zachcianek, stawanie czyjejś w obronie, gryzienie się w język, ponoszenie konsekwencji cudzych czynów, opieka, ratowanie zdrowia i pożyczanie pieniędzy. To zasługuje na odpowiednią oprawę. Choć i tu nie zabrakłoby na pewno złamanych serc i rozwiązanych adopcji, bo przecież nigdy nie mamy stuprocentowej gwarancji ani co do siebie, ani tym bardziej w stosunku do drugiego człowieka. A jednak wydaje mi się, że taka forma związania się pomogłaby też w wielu sytuacjach, kiedy z błahych powodów zrywamy ważne dla nas więzi. Jednak świadomość zawartego związku i odpowiedzialności często sprawia, że potrafimy obejrzeć się za siebie i zastanowić dwa razy.

I ostatnia rzecz – w przyjaźni istnieje miłość, odpowiedzialność, przywiązanie. Znacie jakieś lepsze podstawy do sformalizowania związku? Ja kilka swoich sformalizowałabym bez zastanowienia!

Jedna myśl

  1. To megadoskonały pomysł. Jak wymyślony dla mnie.
    I tu deklaracja: kiedy to stanie się możliwe, zaadoptuję Drugi Pokój na Prawo! :)
    Co prawda jest alternatywny scenariusz… Dam się zaadoptować DPP! :D
    …jeśli będzie chciał ;)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz